Tragikomedia
Jak wyglądają moje wakacje? Dość dla mnie standardowo. Zaczęłam je przeziębieniem, a teraz leczę zapalenie ucha środkowego. Warto zaznaczyć, że od dawna nie kąpałam się w jeziorze czy basenie. Czekam na końcówkę lata, może być ciekawie. Ale przecież nie przyszłam tutaj marudzić, raczej szybko nie umrę.
W związku z infekcją zaczęłam zastanawiać się nad stanem naszej służy zdrowia. Nie zagłębiałam się w szczegóły systemu opieki zdrowotnej, bo jestem niedoinformowanym Polakiem i nie wiem, w jakim stanie jest faktycznie. Nie oceniam polityki zdrowotnej, bo nie jestem politologiem ani politykiem. Jestem człowiekiem i dlatego oceniam człowieka, który mnie leczy. Wiele razy miałam kontakt z lekarzami, specjalistami i tymi pierwszego kontaktu, więc trochę naoglądałam się tego, jak wygląda praca doktora.
Pół godziny do skończenia zmiany pana doktora, a w poczekalni czeka jeszcze trójka chorych dzieci, które były od dwóch dni zapisane w kolejce, by mogły otrzymać pomoc. Jedno prawie nie spało w nocy, bo miało okropny, duszący kaszel. Drugie od dwóch dni nie chce jeść i pić, a cały czas wymiotuje. Trzecie przyszło do kontroli po dwutygodniowej antybiotykoterapii, która nie chciała na początku działać, zmęczone przyjmowaniem garści leków trzy razy dziennie i wiecznym kaszlem powiązanym z bólem całej klatki piersiowej. Każde z nich od dwóch dni bardzo cierpiało, a przecież było małym, bezbronnym człowiekiem, który potrzebował natychmiastowej, fachowej pomocy.
Dokładnie pół godziny do skończenia zmiany pana doktora do gabinetu weszła kobieta ze swoją córką. Obydwie ubrane w grube, zimowe płaszcze i ciepłe czapki. Na dworze było bardzo zimno i padał gęsty śnieg, jak przystało na styczeń. Dziewczynka ledwo doszła do drzwi, chociaż był prowadzona przez mamę.
- Panie doktorze, czy przyjmie pan nas? Córka dzisiaj bardzo źle się poczuła, ma wysoką temperaturę i, o właśnie, po prostu się leje. Zaraz się przewróci...
A co na to pan doktor?
- Co pani sobie wyobraża?! Ja za pół godziny kończę swoją zmianę, jestem w ośrodku już sześć godzin i chcę stąd wyjść! Inni byli zarejestrowani i ich jeszcze przyjmę, ale innych poza kolejką- nie. Proszę bardzo, są jeszcze inny lekarze. Boże Święty, dlaczego wszyscy tylko do mnie chcą przychodzić?!
Kobieta przeprosiła za kłopot i wyszła, by poszukać pomocy u innego lekarza, a chora dziewczynka w ciszy poszła za nią, chociaż nie nadążała.
Warto wspominać, że owy lekarz miał jeszcze co najmniej jeden etat w innej placówce? To szczyt. Nie będę przywoływać innych przykładów, bo ten wystarcza mi w zupełności. Ta sytuacja była dla mnie nie do pomyślenia. Kto jak kto, ale lekarz powinien pomagać z pasji, o ile mogę tak to uprzedmiotowić, a nie z chęci zysku.
Lekarz to nie jest zawód z wyboru. To zawód, do którego trzeba zostać powołanym. Nie byle jaki chłopek z ulicy sprosta zadaniu ratowania ludzkiego życia na co dzień. Nie dość, że student medycyny powinien mieć predyspozycje, bo medycyna to naprawdę wymagająca dziedzina, to powinien umieć trafić do człowieka. Czasem będzie musiał coś wytłumaczyć pacjentowi, czasem przekonać go do podjęcia decyzji, czasem uspokoić i dać nadzieję, a czasem poinformować kogoś o starcie bliskiej osoby niezależnie od tego, czy zajmuje się chirurgią, czy leczeniem kataru. Lecz przede wszystkim powinien znać wagę swojego zadania, bo ma w swoich rękach ludzkie życie. Potrzeba mu naprawdę ogromnej siły i chęci, którą nie każdy posiada, by sprostać codziennym wyzwaniom.
Lekarz to nie jest zawód z wyboru. To zawód, do którego trzeba zostać powołanym. Nie byle jaki chłopek z ulicy sprosta zadaniu ratowania ludzkiego życia na co dzień. Nie dość, że student medycyny powinien mieć predyspozycje, bo medycyna to naprawdę wymagająca dziedzina, to powinien umieć trafić do człowieka. Czasem będzie musiał coś wytłumaczyć pacjentowi, czasem przekonać go do podjęcia decyzji, czasem uspokoić i dać nadzieję, a czasem poinformować kogoś o starcie bliskiej osoby niezależnie od tego, czy zajmuje się chirurgią, czy leczeniem kataru. Lecz przede wszystkim powinien znać wagę swojego zadania, bo ma w swoich rękach ludzkie życie. Potrzeba mu naprawdę ogromnej siły i chęci, którą nie każdy posiada, by sprostać codziennym wyzwaniom.
Odnoszę takie wrażenie, że duża część lekarzy to ludzie, którzy wybrali medycynę z racji na prestiż tego zawodu i pewnej pracy, która przynosi znaczne dochody. Może niektórzy lubili biologię albo chemię w szkole i nie za bardzo wiedzieli, czym chcą się zająć w przyszłości, ale nie przerażał ich widok krwi, więc stwierdzili, że mogą zostać lekarzami. Najtragiczniejsze w tym wszystkim jest to, że taka jest prawda. Każdy student medycyny znajdzie pracę, będzie sporo zarabiał i chociaż będzie przyjmować pacjentów według ustalonego systemu, każdego w ustalonej liczbie minut i każdemu pomoże w ustalony sposób, to nie będzie mógł narzekać na brak zajęcia. Bo lekarzy brakuje, to fakt.
Często słyszę od nauczycieli, gdy my, jako rozważni humaniści, narzekamy na to, że możemy w przyszłości mieć problem z naszą drogą zawodową, iż oni nie słyszeli jeszcze, by ktoś po medycynie nie znalazł pracy. Bo przecież każdy się do tego nadaje i każdy może zostać lekarzem. Wystarczy mieć piątkę z biologii. I to jest śmieszne.
I kandydaci na lekarzy, i społeczeństwo chyba nie zdają sobie sprawy, z czym się je żywot doktora medycyny. Taka tragikomedia, to tragiczne do tego stopnia, że aż śmieszne. Niektórzy lekarze traktują pacjentów jak przedmioty badań albo powtarzalne klocki, które naprawia się w ten sam sposób, bo dlaczego mieliby widzieć w nich coś więcej? Za zapisanie recepty dostają pieniądze, a gdy chory dojdzie do zdrowia, przecież nigdy więcej go nie zobaczy, zatem po co ma być miły? A lekarz powinien być po prostu człowiekiem, który chce pomóc drugiemu człowiekowi.
Zgadzam się z Tobą w stu procentach! Bardzo rzadko trafiają się mili lekarze, zazwyczaj traktują pacjentów z wyższością.Najgorsze jest to, że nie mamy na to żadnego wpływu.
OdpowiedzUsuńPoszerzając horyzonty - Klik!
Jeszcze powinniśmy się cieszyć, że z wielkiej łaski mogliśmy wejść do gabinetu...
UsuńA ile jeszcze zdarza się czekać w kolejce pod drzwiami.
OdpowiedzUsuńOsobiście chodzę do jednej pani doktor, która jest przemiła i w dodatku ma niesamowity kontakt z dziećmi
Dziękuję za miły komentarz u mnie, w wolnej chwili zapraszam ponownie i proszę o poklikanie w linki na blogu ; ♥MÓJ BLOG KLIK♥ ♥KLIKNIJ TEŻ TU♥
To fajnie, że masz takiego lekarza. Niektórzy są naprawdę stworzeni do tej roli, a niektórzy... cóż.
UsuńNiestety jestem pod stałą opieką kliniki, więc dokładnie wiem, jak wyglądają spotkania z lekarzami i wiem, że nie są oni ani uprzejmi, a już wcale nie troszczą się o dobro pacjentów, tylko o własne kieszenie. Nie wszyscy, lecz większość...
OdpowiedzUsuńDokładnie, nie wszyscy, ale zdecydowana większość z nich. :)
UsuńSpędziłam dużo czasu w szpitalu, więc widziałam i dobrych, i złych lekarzy. ;) A pisząc "złych", mam na myśli m.in. opryskliwych ludzi widzących jedynie pacjenta (albo po prostu kłopot), nie przestraszonego człowieka. Raz otrzymałam też niestety złą diagnozę, ale na szczęście w odpowiednim czasie trafiłam na lekarza, który lepiej się mną zajął.
OdpowiedzUsuńŻeby zakończyć pozytywnie: niedawno znalazłam przemiłą i mądrą dentystkę, do której z przyjemnością chodzę. ;)
To co piszesz, jest tak prawdziwe, że aż smutne. Niestety, ale lekarza z powołania szukać można ze świecą. nie powiedziałabym jednak, że takich nie ma i wszyscy są tacy, jakich ich przedstawiłaś. Ja mam cudownego i zaufanego laryngologa, godnego pochwały.
OdpowiedzUsuńtruthofthunder.blogspot.com
To nie jest tak, że uważam, że nie ma takich lekarzy, którzy czują to, co robią, ale, tak jak napisałaś, takich ze świecą szukać, a jeżeli chodzi o ratowanie ludzkiego życia, odsetek "porządnych" lekarzy chyba powinien być nieco wyższy. :)
UsuńNiestety, ale też spotkałam się z takimi sytuacjami - po kilkugodzinnym czekaniu na wizytę zostałam odesłana do domu. Przykre, ale prawdziwe.
OdpowiedzUsuńZapraszam na Kotoanalityk!
Ja akurat nie spotkałem się z takim przypadkiem, że po tak baardzo długim czekaniu lekarz odesłał mnie do domu, w sumie to trochę przykra sprawa i nawet lekko nieładnie ze strony lekarza, no ale czego można się spodziewać po służbie zdrowia w Polsce.. ogólnie jak przeczytałem najpierw tytuł to od razu skojarzył mi się z piosenką Meli Koteluk o takim samym tytule :D nie wiem czy ją słyszałaś, ale jeśli chcesz to możesz przesłuchać bo to świetna artystka i uwierz mi, że warto poświecić dla niej kilka minut :D hah
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
polynaeces.blogspot.com
Uwielbiam Melę! Ma niesamowity głos, a jej piosenki są bardzo nastrojowe. Nie muszę chyba mówić o tym, jak wielkie wrażenie robią jej metaforyczne teksty. Ale tytuł notki nie miał w założeniu nic wspólnego z "Tragikomedią"- wybrałam to słowo, bo tak określam opisywaną sytuację. :)
UsuńAle z drugiej strony, gdyby tacy ludzie jak ten lekarz, którzy najwyraźniej nie mają powołania do tego zawodu, lekarzami nie byli, to nawet te osoby, które się zarejestrowały, nie otrzymałyby pomocy, albo otrzymały ją później, wiec chyba lepszy taki lekarz, niż żaden. Wiadomo, fanie byłoby, gdyby na świecie było więcej porządnych lekarzy, ale co zrobić, skoro nie ma. A co do służby zdrowia w tym kraju - już dawno straciłem w nią wiarę, podobnie zresztą jak we wszystko w Polsce. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńindywidualnyobserwator.blogspot.com
Masz rację. Lepszy taki lekarz, niż żaden, o ile przyjmie pacjenta. ;)
UsuńDokładnie tak, w tym tkwi problem. Lekarzem nie może być każdy, ale są oni potrzebni. Zawód postrzegany jako prestiżowy- dużo osób chce być, nie wszyscy z predyspozycjami. Nadal lekarzy brakuje, to jeszcze więcej osób chce być i jeszcze bardziej opłacalny zawód- a jak więcej ludzi, to jednak mniejszy odsetek tych z prawdziwą pasją. Z drugiej strony jeśli lekarz pozwalałby każdemu wejść bez umówionej wizyty, nigdy by nie wyszedł z przychodni. Tacy są ludzie, zaślepieni swoją sprawą nie zważaliby na to, że to też człowiek i wszyscy by się do niego pchali, aż w końcu puściłyby mu nerwy i albo stałby się zgryźliwy i nieczuły jak reszta, albo rzuciłby w przysłowiową cholerę pracę, nie dając sobie rady z naporem pozaterminowych pacjentów. A jeszcze z trzeciej strony, jeśli sprawa byłaby w miarę poważna, jak powiedzieć "nie, już po godzinach"? A jak powiedzieć "proszę wejść", jeśli to np. już 2 godzina po końcu zmiany, a lekarz nadal pozostaje tylko zmęczonym człowiekiem?
OdpowiedzUsuńOpowiastki Prawdziwe (klik)
Świetny blog, bardzo mi się podoba twój styl pisania ;p
OdpowiedzUsuńZapraszam również do Siebie- http://steps-together.blogspot.com/
Interesujący post. Ja uważam że lekarz powinien pomagać i mieć do tego odpowiednie wykształcenie.
OdpowiedzUsuńcrazyteoparislife.blogspot.com
Bez wykształcenia ani rusz, ale nie wolno zapominać też o tym, że jest się człowiekiem i ma się przed sobą człowieka. ;)
Usuńw dzisiejszym świecie liczy się tylko pieniądz, ostatnio jak byłam u swojej doktorki to wysłuchiwałam jak dużo to ona płaci za każda swoją pieczątkę i podpis, a głupcy przychodzą do niej tylko z temperaturą czy wirusówką:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Mój Blog - klik!
Świetny blog, świetny post ! Oby tak dalej :*
OdpowiedzUsuńhttp://beautyindropswater.blogspot.com
Najgorsze jest to, że tak wielu ludzi chce być lekarzami, ale też tak wielu z nich nie zdaje sobie sprawy, jak wielki obowiązek będzie na nich ciążył. Moim zdaniem lekarz to osoba, która powinna być przygotowana do swojej pracy przez 24 h na dobę. I wymówki "o końcu zmiany, są bezsensu".
OdpowiedzUsuńJa też miałam kilka nieprzyjemności związanych z lekarzami. Np. nie tak dawno, gdy lekarka miała jedynie sprawdzić, czy jestem przeziębiona, ona kazała mi się rozebrać do bielizny, a dodatkowo potem zaczęła oceniać moje ciało i jeszcze zwracać mi uwagę o golenie się w miejscach intymnych. No to już był szczyt! Lekarz ma leczyć, a nie naruszać Twoją intymność bez powodu.
Obserwuję i zapraszam ponownie. :)
http://zadumam.blogspot.com
Jeju, to okropne. Współczuję Ci tego spotkania. Przekraczanie granicy intymności to szczyt, naprawdę.
Usuńsuper to napisane jest :)
OdpowiedzUsuńMój blog KLIK