Problemy singielki
Jak wiele dziewcząt, które z zapartym tchem wpatrują się w jakieś złociste męskie włosy szuka pocieszenia i zapewnienia u innych kobiet, że ten wyśniony także do nich wzdycha? Jak wielu chłopców nie śpi po nocach, myśląc co zrobić, by ta na niego spojrzała choć na moment? Uczucia tych młodych istot wydają się być tak wielkie, że nie są w stanie zmieścić się w jednym człowieku, dlatego zakochani znajdują powierników, którzy cierpliwością w słuchaniu długich poematów o wspaniałości tej jedynej lub tego jedynego mają ulżyć w niesieniu tego ciężaru. A gdy jeszcze pojawiają się jakieś problemy!... Pierwsze miłości są urocze, ale strasznie nieporadne.
Wiele razy proszono mnie o pomoc w tych kwestiach i czasami próbowałam jakoś mądrze odpowiedzieć, ale czasami się poddawałam i mówiłam tylko "przepraszam, ale znajdź sobie kogoś odpowiedniejszego do rozmów na ten temat". Tak właściwie, to nic nie wiem o głębokich uczuciach i budowaniu związków. Jestem stałą członkinią wielu amatorskich klubów "samotnych, ale szczęśliwych, bo się da", które masowo tworzą się w okresie powstania nowej pary wśród znajomych czy około walentynkowym i które trwają tylko podczas jednej przerwy, ale tak całkiem szczerze, raczej nie przeszkadza mi to. Zawsze, gdy słyszę pytania zakochanych, co zrobić, nie boję się na nie odpowiadać, lecz zastanawiam się, czy mam do tego prawo.
Mogę przecież tylko domyślać się, co czuje zakochana, której właśnie pęka serce, ale nie zrozumiem do końca jej uczuć. Skoro nawet nie wiem, co chciałaby ona usłyszeć, żeby ją pocieszyć, jak mogę powiedzieć jej, co jest w stanie zrobić? Mogę też uważać, że coś pomoże parze zbudować bliską relację, a naprawdę może to odepchnąć ją od siebie. Żeby komuś pomóc, trzeba znać tę osobę, bo każdemu pomaga się inaczej, a ja nie znam tak dobrze jej wybranka jak ona sama. W końcu, jeżeli się na czymś nie znam, nie powinnam się wypowiadać, bo mogę tylko narobić bigosu.
Argumenty za? Czasami nastoletnie miłostki przypominają jakiś plakat propagandowy albo poligon doświadczalny. Ukochany bądź ukochana nie są traktowani poważnie, ale jako słodki dodatek do uroczych zdjęć na facebooka, których zazdroszczą znajomi albo mają spełniać rolę turbo romantycznego kochanka niczym w XXI-wiecznej wersji "Romea i Julii", bo trzeba zobaczyć, czy taki scenariusz działa. Jedne są nie do zaakceptowania, a nadmiar drugich powoduje mdłości. Zakochani czasami zapominają, że druga osoba też jest człowiekiem i może mieć zły dzień, nie rozumieć matematyki, nie lubić brukselki czy pomidora oraz też musi spać. Wtedy karetki nie wzywa się po pomoc w miłosnych tarapatach, ale po potwierdzenie, że misio pysio też ma potrzeby, tak jak każdy człowiek. Problem z relacji przenosi się na płaszczyznę uznania człowieczeństwa, a w takim kłopocie może przecież pomóc każdy.
Zazwyczaj staram się rozumieć, o co chodzi zakochanym, ale nie zawsze im pomagam. Gdy już to robię, to zastanawiam się, czy robię to dobrze, a gdy tego nie robię, żałuję, że nie mogłam pomóc. I kto tu naprawdę ma problem? :)
Mogę przecież tylko domyślać się, co czuje zakochana, której właśnie pęka serce, ale nie zrozumiem do końca jej uczuć. Skoro nawet nie wiem, co chciałaby ona usłyszeć, żeby ją pocieszyć, jak mogę powiedzieć jej, co jest w stanie zrobić? Mogę też uważać, że coś pomoże parze zbudować bliską relację, a naprawdę może to odepchnąć ją od siebie. Żeby komuś pomóc, trzeba znać tę osobę, bo każdemu pomaga się inaczej, a ja nie znam tak dobrze jej wybranka jak ona sama. W końcu, jeżeli się na czymś nie znam, nie powinnam się wypowiadać, bo mogę tylko narobić bigosu.
Argumenty za? Czasami nastoletnie miłostki przypominają jakiś plakat propagandowy albo poligon doświadczalny. Ukochany bądź ukochana nie są traktowani poważnie, ale jako słodki dodatek do uroczych zdjęć na facebooka, których zazdroszczą znajomi albo mają spełniać rolę turbo romantycznego kochanka niczym w XXI-wiecznej wersji "Romea i Julii", bo trzeba zobaczyć, czy taki scenariusz działa. Jedne są nie do zaakceptowania, a nadmiar drugich powoduje mdłości. Zakochani czasami zapominają, że druga osoba też jest człowiekiem i może mieć zły dzień, nie rozumieć matematyki, nie lubić brukselki czy pomidora oraz też musi spać. Wtedy karetki nie wzywa się po pomoc w miłosnych tarapatach, ale po potwierdzenie, że misio pysio też ma potrzeby, tak jak każdy człowiek. Problem z relacji przenosi się na płaszczyznę uznania człowieczeństwa, a w takim kłopocie może przecież pomóc każdy.
Zazwyczaj staram się rozumieć, o co chodzi zakochanym, ale nie zawsze im pomagam. Gdy już to robię, to zastanawiam się, czy robię to dobrze, a gdy tego nie robię, żałuję, że nie mogłam pomóc. I kto tu naprawdę ma problem? :)
Każdy człowiek jest inny, więc trudno ot tak, poradzić komuś w takiej sprawie. Co do związków, jedyne, co bym chyba mogła powiedzieć, to by się postarano wzajemnie zrozumieć (bo każdy człowiek potrzebuje zrozumienia) i zauważyć właśnie to, co napisałaś: że wszyscy jesteśmy ludźmi. Do mnie raczej z taką "prawdziwą" radą nikt się nie zgłaszał, może troszkę ponarzekał, ale już następnego dnia wszystko było w porządku. Najlepszą pomocą jest moim zdaniem wysłuchanie, to może przy okazji do głowy biednej zakochanej czy biednemu zakochanemu przyjdzie jakiś dobry pomysł. A mieszać się- no cóż, nie zawsze warto i nie zawsze trzeba.
OdpowiedzUsuńOpowiastki Prawdziwe (klik)
Uważam podobnie. Nie zawsze warto, a nawet należy pomagać w sprawach sercowych. Tylko wysłuchanie może wchodzić w grę.
UsuńJa się nigdy do takich spraw nie mieszam, tylko słucham. No ok, raz, dawno temu w podstawówce zdarzyło mi się śledzić "ukochanego" koleżanki, razem z nią, jednak to była sytuacja ekstremalna i tylko raz się zdarzyła. Z resztą - to była podstawówka.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Fanny http://buszujacawsrodksiazek.blogspot.com/
Podstawówka się nie liczy. ;)
UsuńJa juz jestem ze swoim chłopakiem Półtora roku i powiem wam, że dodaje mi tyle energi codziennie, że mam jej aż za dużo :D
OdpowiedzUsuńNOWY POST! ZAPRASZAM!
Komentarze mile widziane!
MÓJ BLOG-KLIIK
To cudownie! :)
UsuńJestem singlem i się z tego cieszę, mam jeszcze czas na chłopców! xd :D
OdpowiedzUsuńZapraszam na diy: nootbook from clouds >k l i k<.
Pozdrawiam. ^w^
Ja myślę, że w tych sprawach powinno stosować się zasadę |"nic na siłę". Na wszystko przyjdzie czas. :)
UsuńRozumiem Cię doskonale. Mam 19 lat i jestem singlem z wyboru. W życiu nie doświadczyłem stanu zakochania i nie wiem jak to jest, a ludzie lubią mi się wypłakiwać, szczególnie w kwestiach miłosnych, a ja się nie znam i tak to w życiu jest...
OdpowiedzUsuńCiężko jest wtedy pomóc takim osobom, bo się ich nie rozumie.
UsuńW sumie również jestem tą z klubu "samotnych, ale szczęśliwych, bo się da" :) Sądzę, że bycie singlem to obecnie najlepsze, co może być :D Nie mogę narzekać. Jednak na każdego przyjdzie kiedyś czas. Mnie się nie spieszy. Jest dobrze tak jak jest teraz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ♥,
yudemere
Nic na siłę. Co ma się stać, to się stanie. :)
UsuńJa już jestem z moim chłopakiem 3 lata i naprawdę jest super. Jednak trudno jest pocieszac osoby nieszcześliwie zakochane
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG ZAPRASZAM-KLIKNIJ
Nieszczęśliwe, nieodwzajemnione miłości to chyba najtrudniejsze przypadki. Rozumiem, że to musi naprawdę bardzo boleć, ale nie wiem, jak można by pocieszyć do końca takie osoby.
UsuńJakie to prawdziwe. Często znajomi opowiadają mi o swoich partnerach i pada zdanie "Ola, co ja mam zrobić? " a ja milkne, bo jest to dziedzina życia, w której moje doświadczenie jest równe nawet nie 0 tylko -150. Zawsze boje się, że moja rada może zepsuć coś co jest dobre, bezpieczne, a znajomy jest w tym związku szczęśliwy, tylko ja palne coś nieprzemyślanego.
OdpowiedzUsuńHah kocham twój styl pisania. Tak bardzo, że mogę czytać tu o pogodzie, czy spadkach giełdowych. Pisz, pisz, pisz jak najwięcej.
Shinyygirl.blogspot.com
Ja mam właśnie tak samo. Ciężko jest pomóc, jeżeli nie wiesz, co zrobić.
UsuńJejku! Bardzo dziękuję za tak miłe słowa, naprawdę wiele dla mnie znaczą. :)
Mądrze napisane. Sporo razy niektórym osobom pomagałam, czasem zbyt długo aż w końcu sama rezygnowałam, bo robiło się to nie do zniesienia.
OdpowiedzUsuńzapraszam również do mnie ;)
ewamaliszewskaoff.blogspot.com
Z zakochanymi to nigdy nic nie wiadomo. ;)
UsuńNigdy nie miałam chłopaka i każdy mój znajomy wie to doskonale, ale mimo to jako psycholog do spraw gimnazjalnych miłości jestem pierwsza na liście. I nie przeszkadza mi to. Lubię słuchać ludzi i ich historyjek (dopóki ciśnienie mi nie skoczy). Schlebia mi to, że tak mi ufają. Staram się pomagać, ale tak, by tego właśnie bigosu nie narobić. Na razie nic nie namieszałam. Mieszać będę, jak jakiś głupi/zdesperowany/zagubiony jegomość zostanie moim chłopakiem. Ale mam nadzieję, że to nastąpi dopiero wtedy, gdy do związku dorosnę, bo na razie pchanie się w to wszystko byłoby z mojej strony dość nierozsądne. Boję się, że uprzykrzę życie jakiemuś kolesiowi, a ja będę miała krzywo pod sufitem.
OdpowiedzUsuńTruth of Thunder | Heaven in Black
To miłe uczucie wiedzieć, że ktoś ci ufa, ale też czujesz wtedy, że spada na ciebie pewnego rodzaju odpowiedzialność- za to, czy misja pomocy się powiedzie. Trzeba wybrać, co jest ważniejsze.
UsuńNie osądzaj siebie tak surowo! Mogę wciskać Ci jakieś historyjki o tym, że po prostu Twojemu księciu z bajki zdechł koń i biedaczek musi iść pieszo do Ciebie, ale prawda jest taka, ze co ma być, to będzie. Odpowiedni koleś pojawi się w odpowiednim momencie i nic na to nie poradzisz. ;)
Bycie singlem to nic złego! :) Nigdy nie miałam sytuacji, żeby ktoś prosił mnie o poradę sercową
OdpowiedzUsuńPoszerzając horyzonty - Klik!
Singlostan nie jest taki zły, jakim go opisują, gdy masz naście lat. Potem nie wiem, jak to z tym jest. ;)
UsuńCzęsto jestem pytana o to ,,co robić?". Przyjaciółka z chłopakiem, ja bez i pyta mnie o poradę. Choć sama nie jestem pewna co bym zrobiła, nie jestem za bardzo doświadczona, to jednak staram się pomóc, to w końcu przyjaciółka :)
OdpowiedzUsuńŚwietnie napisane, pozdrawiam! :D
Mój blog - klik ^^
Warto pomagać. :)
UsuńŚwietnie to napisałaś :3 Sama często zwracam się o pomoc do przyjaciółki hah xD
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Julka ♥
OdpowiedzUsuńMądry post , napisane przez życie ;)
poozytywna96.blogspot.com ❤
Super to ujęłaś!
OdpowiedzUsuńhttp://zapiski-nastolatki.blogspot.com/
No jest paradoks ... Czasami mam tak samo, muszę udzielać rad i słuchać. Szczerzevmówiąc lubię to, bo mam świadomość, że pomagam ...
OdpowiedzUsuńMój Blog - klik!
Mądre słowa:)
OdpowiedzUsuńMogłabyś poklikać w linki http://truskawkowyswiat123.blogspot.com/2015/08/zakupynowoscipromocja-001-dresslink.html ?
Mądre słowa:)
OdpowiedzUsuńMogłabyś poklikać w linki http://truskawkowyswiat123.blogspot.com/2015/08/zakupynowoscipromocja-001-dresslink.html ?
mądrze napisane, moim zdaniem nastoletnie związki nie są ani trochę potrzebne, jeśli np. jest to liceum to owszem warto spróbować bo może coś z tego wyjść, ale np. gimnazjum to kompletnie nie czas na to żeby się z kimś wiązać, hormony buzują, a my jeszcze nie jesteśmy na tyle dojrzali żeby zrozumieć prawdziwy aspekt związku i powód, dla którego ludzie wiążą się na całe życie :)
OdpowiedzUsuńintroverted-journal.blogspot.com
W większości przypadków to prawda, ale chyba miłość można spotkać będąc w każdym wieku. Trzeba tylko umieć się nią zaopiekować, a jeżeli chodzi o gimnazjalistów, to tylko kilku z całych tuzinów zakochanych potrafiłoby to zrobić.
UsuńMądre przemyślenia, ja jednak myślę, jak ktoś jest zakochany i się z tą osobą przyjaźnimy to powinniśmy z nią o tym rozmawiać ;) Raczej tego od nas oczekuje. Chyba, że woli skrywać swoją miłość, no to co innego... Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńhttp://artistically-immediately.blogspot.com/
Ja też mogę wysłuchać zakochanego, ale właśnie nie wiem, czy dobrze mi mu się ze mną rozmawia.
UsuńCiekawie napisana notka.... Daje do myślenia! Zapraszam, melodylaniella.blogspot.com
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńWiesz, że trafiłaś w dziesiątkę ze złocistymi włosami? One serio są złociste, jak te zbożowe źdźbła... Nie chcesz dalej czytać...
OdpowiedzUsuńUważam większość nastoletnich związków za niedojrzałe, bezsensowne i nieprzypominające związków. Niektórzy nawet ze sobą w realu nie rozmawiają, nic o sobie nie wiedzą, a na portalach sypią się ,,KC forever ever''... Tylko mi się scyzoryk w kieszeni otwiera na ,,KC''? Dwa najpiękniejsze słowa, które nie są stanie w pełni wyrazić uczuć, które opisują, a żeby je streszczać? Bo napisanie tych kilku literek to katorga...
Także nie umiem z takimi osobami (choć po części do nich należę, ale raczej to... platoniczne uczucie) rozmawiać, a tym bardziej je pocieszać. Jestem w tym dobra jak kura w Monopoly. Po prostu uważam większość takich uczuć za... puste...? No, ale nie szufladkujmy. Wiek nie do końca jest wyznacznikiem dojrzałości.
*nadal czeka na swojego księcia na białym koniu, którego koń ma chyba zadyszkę i w ogóle słabą kondycję
Pozdrawiam.
upadly-marzyciel.blogspot.com
Też irytuje mnie ten skrót "KC", lecz idealnie odzwierciedla on gimnazjalną inteligencję. Bo któż może napisać "KC you" i się z tego cieszyć, jak nie głęboko zakochana czternastolatka? Uczucie na pokaz.
UsuńBardzo mi się takie posty podobają! Czekam na takich więcej.
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o temat, to również jestem noga, ogólnie to boję się, że w drugiej klasie gimnazjum, do której mam teraz pójść, ktoś mnie zaprosi na randkę, pomimo że szansa wynosi 0,1 %, ale ja wciąż uważam że jestem na to za młoda i musiałabym go spławić ;---;. Albo że jak już pójdę to zrobię coś nie tak, ciągle się boję że zrobię coś nie tak, bo jeśli chodzi o kontakty z ludźmi to wystarczy jeden mały błąd, coś źle powiesz albo się potkniesz i już wszystko spaprane :(.
Nie przejmuj się tak. Chłopak to też człowiek, więc chyba nie wymaga od Ciebie, byś była księżniczką z prawdziwego zdarzenia, znającą wszystkie zasady savoir-vivre, zawsze wiedzącą, co odpowiedzieć i jak zabawić rozmówcę. A nawet jeżeli zrobiłabyś coś źle, jeżeli jest mądrym człowiekiem, zrozumie to. ;)
Usuń